Wszyscy mamy rację
Wszyscy mamy rację Woźnica
Pozwoliłem sobie zestawić poplebiscytowe głosy należące do najbardziej wydarzeniem zainteresowanych i dokładam jeszcze trochę od siebie. Przede wszystkim chciałbym pogratulować Lonstarowi zdecydowanego sukcesu, Tomkowi Szwedowi postawy godnej wielkiego Artysty, Magdzie nie tylko profesjonalności menedżerskiej, ale i odwagi głoszenia swoich racji, a Mikołajowi zapału i determinacji, których mnie ostatnio brakuje. Każde z nas ma swoje widzenie naszej countrowej rzeczywistości, a wszystkie one razem dają nieco szerszy obraz całości, który, mam nadzieję, poszerzy się jeszcze o kolejne głosy. Jak mawiał Sokrates – nie chodzi o to, kto z nas ma rację, tylko o to, jaka jest prawda. Wspólnie łatwiej się do tej prawdy zbliżyć. Blisko mi do stwierdzenia Mikołaja, że fani głosowali przede wszystkim na country i spostrzeżenia Magdaleny, że to prawdziwe country nawet w swojej niszy jest czarną dziurą, co kiedyś Ewa Dąbrowska nazywała poszukiwaniem country w country niczym cukru w cukrze. Fakt, że takiego nawiązującego do oryginalnego country u nas niewiele, a znaczną część countrowej niszy wypełniają piosenki co najwyżej muzyką country inspirowane, choć nie chcę czynić z tego powodu zarzutu, bo ani to zła inspiracja, ani jako countrowcy nie z urodzenia a zakochania nie musimy a nawet nie powinniśmy udawać bardziej countrowych niż ci z Ameryki. Problem nie w tym, kto naprawdę gra country a kto się nim tylko inspiruje, a głównie w bardzo słabej znajomości oryginałów i zbyt często bardzo powierzchownym rozumieniu countrowej kultury. Jeszcze inna sprawa, to świadome odchodzenie od country z powodu niepopularności tego gatunku w naszym kraju czyli zwykły koniunkturalizm. Jeśli Magda i Mikołaj mają rację, że głosująca publiczność świadomie oddzieliła country od nie country, to pewnie dobrze się stało i gdybym był do końca o tym przekonany, cieszyłbym się, bo wychodziłoby na to, że country jest u nas chciane, a publiczność country od nie country naprawdę odróżnia. Przekonany jednak nie jestem. Wśród naszej żelaznej countrowej publiczności popularność Lonstara, Szweda, Makiewicza czy Bączkowskiego jest mniej więcej podobna, o wahaniach sympatii decydują nie tyle względy artystyczne co często towarzyskie czy najzwyczajniej ludzkie, znaczy jeden lubi pomidorową z kluskami a drugi z ryżem, dlatego że po prostu lubi. Między naszymi artystami trwa coś w rodzaju walki o dusze countrowego środowiska, które przecież do końca nie jest aż tak countrowe, jakbyśmy chcieli to czasami widzieć. Countrowy cukier w cukrze jest mocno rozcieńczony, a w badaniach chemicznych można osiągnąć różne wyniki stosując różne metody badawcze. Wygląda mi na to, że w plebiscytach publiczności nie tyle o ideę chodzi, a raczej o indywidualności artystyczne i mało kto potrafi docenić osiągnięcia tych, którzy nie są jego idolami. Słusznie więc pisze Magda, że na całym świecie publiczność głosuje na swoich ulubieńców, często bez względu na rzeczywiste wartości akurat w danym momencie przez nich prezentowane. Ja się naprawdę cieszę, że w Dyliżansach tryumfował Lonstar, a nie któryś z peryferyjnych artystów, których menedżmenty wykazywały się sporą aktywnością. Idzie mi nie o personalia, a o zasadę, te 900 plebiscytowych głosów, to jak na nasze warunki sporo, ale nadal nie aż tyle, by mobilizacją kilkuset znajomych nie przeważyć szali zwycięstwa. Dziś ja, jutro ty jak w demokracji, ale chodzi mi o to, by dyliżansowy plebiscyt nie przerodził się w wyścig wyborczy, a był jak najbliższy docenienia rzeczywistych osiągnięć. Warto też jednak zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy. Otóż faktem jest też, że artyście do osiągnięcia i podtrzymania popularności same wartości artystyczne nie wystarczą. Artysta musi o swoją publiczność zabiegać na różne pozaartystyczne sposoby. Na początku czerwca odbędą się kolejne, nazywające się obecnie Country Music Festival, Fan Fair. Na tej największej countrowej imprezie na świecie występują wszystkie największe aktualnie gwiazdy, ale te aktualnie mniejsze czy nieco przyblakłe też muszą być obecne przynajmniej na swoich firmowych stoiskach. Kogo nie ma, tego nie ma. Trzeba być, aby fanom nie zrobić zawodu. Wydaje mi się, że nie wszyscy nasi wykonawcy rozumieją, że o fanów trzeba dbać. Takim dbaniem są nie tylko koncerty, ale też bezpośredni kontakt, coś ekstra, w obecnej dobie choćby aktualna strona internetowa. Jeśli wchodząc na takową widzę aktualności sprzed kilku lat względnie czytam komunikat, że odwiedzenie witryny grozi trwałym uszkodzeniem komputera to nawet wykonawca, którego lubię dostaje jakieś punkty ujemne. Nie wszyscy może zdają sobie sprawę z siły oddziaływania sieci, ale to spora siła i z każdym rokiem większa. Większość naszych countrowych artystów dba o swój wizerunek samodzielnie. Skutki tego są raczej marne. W zetknięciu z regułami gry obecnego show biznesu artysta, który jest jednocześnie swoim własnym menedżerem, przewodniczącym własnego fan clubu, często też dystrybutorem swoich płyt ma niewielkie szanse. Magda Wilczyca, jeśli nawet, jak pisze, nie jest profesjonalistką, to jednak dokłada swój talent do talentu Lonstara i stanowi w ten sposób o tym czymś ekstra, co daje Lonstarowi plus choćby w kategorii Artysta Roku. Nie ma zatem co się dziwić, że pospolite ruszenie przegrywa w konfrontacji z zawodowym wojskiem. Dla indywidualności, które temu światu poddać się nie chcą w Ameryce istnieją wytwórnie nazywające siebie niepodległymi. Ci niezależni, nie dziwią się jednak, że ich płyty nie sprzedają się w milionach egzemplarzy. Taka sprzedaż zarezerwowana jest dla wytwórni wielkich, które na promocję wydają setki tysięcy dolarów. Tak więc małymi kroczkami i my zbliżamy się do reguł rządzących rynkiem, a moje żale biorą się chyba głównie z tego, że Dyliżans to nadal podmiot niepodległy, do którego komercja nie ma wstępu, a przynajmniej nie jest dobrze widziana. Jakby nie było, dobrze się stało, że w Dyliżansach wygrało country. Nie wydaje mi się co prawda, żeby zwycięstwo w dyliżansowym plebiscycie było na tyle atrakcyjne, by ci którzy od country odchodzą do country powrócili, ale niech będzie, jak to określił Mikołaj, że country przypomniało o swoim istnieniu. Może je jednak niektórzy ponownie zaczną traktować poważniej. Nie wiem, czy jestem dumny ze swojej countrowej pasji, do czego zachęca Magda, ale na pewno jestem o wartościach piosenek country przekonany i ubolewam, że nie docierają do szerokiej polskiej publiczności. Oby dotarły za pośrednictwem Lonstara i Ali Boncol, ale także Tomka Szweda, Grupy Furmana i innych.
Woźnica - Maciej Świątek Zakaz kopiowania, rozpowszechniania części lub całości bez zgody redakcji COUNTRY.WORTALE.NET. Dodaj komentarz | polemiki |