Strona główna » artykuły » polemiki » Lonstar rules

 

Lonstar rules

Woźnica

 

Lonstar nakrył kapeluszem country po polsku, sądząc po wynikach tegorocznego plebiscytu Dyliżanse. Zdarzały się w latach poprzednich wielokrotne zwycięstwa, choćby Tomka Szweda czy Ali Boncol, ale nikt dotychczas nie zdominował głosowania wygrywając wszystkie najbardziej prestiżowe kategorie, do których dołączmy jeszcze Wydarzenie czyli countrową mszę w Mrągowie, Instrumentalistę – Leszka Laskowskiego jako członka Lonstar Bandu i Suzie Candell importowaną do Polski w końcu przez Lonstara.

Ja tylko liczę głosy, zresztą nie sam, bo we współpracy z organizującym stronę techniczną przedsięwzięcia Mikołajem Kruczyńskim i ekipą Saloonu. Nie będę się dystansował od plebiscytu, który firmuję, gwarantuję jego rzetelność, ale nie będę zaprzeczał, że sam głosowałem nieco inaczej i trochę mi szkoda, że wśród laureatów zabrakło przede wszystkim Tomka Szweda, który w ostatnich latach stał się chyba najbardziej znaną postacią wywodzącą się z naszej sceny country.

Tak to już jednak bywa w głosowaniach publiczności, która jakoś nie chce w swej masie wyważyć opinii lecz stawia na swojego faworyta we wszystkich możliwych kategoriach. Nie chcę pisząc to umniejszać chwały Lonstarowi, którego fan club okazał się najsilniejszy, bo glosowanie tylko na swojego ulubieńca dotyczyło fanów wszystkich pretendentów. Szkoda jednak, że myślenie – tylko mój - jest wśród countrowej publiczności dominujące.

Trudno też zresztą odmówić Lonstarowi prawa do tytułów artysty i wokalisty roku, bezapelacyjnie podwójny, dwujęzyczny album Co to jest to country jest wydarzeniem chyba nawet nie tylko ostatnich lat, ale całej naszej countrowej historii, Lonstar Band dawno sobie na docenienie zasłużył, a piosenka Do Sejn też jest ciekawa, choć osobiście myślałem, że bój rozegra się w tej kategorii między lonstarową nieładną kobietą, a sezonowymi robotnikami Szweda. Te akurat piosenki nie dostały nominacji, choć chyba powinny.

Powtórzę, ja tylko liczę głosy, a jeśli na łamach Dyliżansu coś wcześniej recenzowałem, to jak widać odbiło się jak grochem o ścianę. Naszej countrowej publiczności trudno coś zasugerować, wiem dobrze z doświadczenia, że i polemizować z nią trudno. A jednak i w tej materii szkoda mi, że jakoś nikt nie podjął na countrowych forach internetowych dyskusji w czasie trwania plebiscytu, nie próbował przekonywać do swoich faworytów, nie przedstawiał własnych typów, na co chyba można było liczyć, bo w finałowym etapie głosowania wzięło udział ponad 900 osób. Mogę domniemywać, że takowe dyskusje trwały w zamkniętych kręgach, ale jakoś na forum publicznym nie wypłynęły.

Cały czas wydaje mi się, że mamy jednak jakiś kłopot z demokracją, bo z jednej strony niby głosujemy, ale dyskusje, jeśli się już pojawiają, to albo są zgłaszaniem niezadowoleń i pretensji, albo przeradzają się w pyskówki. Zauważę jednak, że przynajmniej część wykonawców podeszła do plebiscytu profesjonalnie, zamieszczając informację o nim na swoich stronach internetowych, z czego najlepiej wypadła strona Lonstara, więc i nie dziwota, że praca menedżmentu okazała się aż tak skuteczna.

Minęły te czasy, kiedy o wynikach Dyliżansów decydowała kilkusetosobowa grupa stałych bywalców countrowych imprez. Obecnie dochodzi drugie tyle internetowych fanów, a o tym jakie to ma znaczenie przekonał się chyba najboleśniej Tomek Szwed, który swoją internetową stronę reaktywował w trakcie trwania plebiscytu, ale najwidoczniej zbyt późno.

Czasy się zmieniają, ale nie zmieniają się dyliżansowi laureaci. Obok Lonstara nadal bezkonkurencyjna jest Ala Boncol, nadal nikomu z instrumentalistów nie udaje się pokonać Leszka Laskowskiego, na pierwsze miejsce powróciła Strefa Country, warto zauważyć, że po raz pierwszy od czasu rozstania z Robertem Roswadowskim, z jeszcze dalszej podróży powrócił Babsztyl. Trochę strach pomyśleć jaka by była średnia wieku laureatów, gdyby ktoś złośliwie chciał ją obliczyć.

Nie ma niemal countrowej młodzieży i jeśli nic się nadzwyczajnego nie wydarzy, to za rok będziemy mieli kolejnych tych samych laureatów, może w nieco innej konfiguracji. Niestety, Lonstarowi nie depcze po piętach tłum młodych zdolnych, którzy w countrowej ojczyźnie z powodzeniem konkurują z George'em Straitem i Alanem Jacksonem. Najlepszym debiutantem została ostatecznie Alabama, zespół, który ostatnio zmienił nazwę i skład, jedynym poważnym konkurentem był dla nich bluegrassowy Czas na Grass, a potem długo nic, choć objawiła się szerszej publiczności Kompania Country dostając nominację, co należałoby potraktować jako sukces zespołu. Jeśli jednak nie zadbamy o młode pokolenie countrowe, umrzemy śmiercią naturalną, oby jak najpóźniej, ale w sposób nieunikniony.

Wahałem się z reaktywacją plebiscytu, przekonał mnie w końcu Mikołaj Kruczyński, kiedy zobaczyłem wyniki, w pierwszej chwili wahania powróciły za sprawą aż takiej dominacji jednego wykonawcy. Jeśli jednak potraktować country jako country właśnie, to okazuje się, że poza Lonstarem co to jest to country wie jeszcze Ala Boncol i nasze zespoły taneczne. Tylko oni są rzeczywiście czysto countrowi, nie posiłkują się w czasie koncertów niecountrowym repertuarem i nie szukają popularności w innych nurtach muzycznych. Wedle countrowej ortodoksji jest zatem sprawiedliwe, a ubolewać należy tylko nad tym, że tak wielu wykonawców przypisywanych do country po naszemu dość daleko od tego gatunku odeszło, choć etykietka im pozostała. Może po prostu countrowa publiczność to czuje?

Plebiscytowa frekwencja wskazuje, że zainteresowanie muzyką country jest u nas spore, nawet jeśli część fanów uznaje tylko swojego faworyta. Oczywiście fajnie by było, gdyby potrafili zauważyć także osiągnięcia innych, ale świata nie zmienię, nawet jeśli kiedyś miałem takie marzenia. Dobrze by jednak było, gdyby miłość do poszczególnych wykonawców stopniowo przechodziła na uczucie do całego gatunku. U mnie przeszło to na całość z Lorrie Morgan.

Jeśli sam zarzucam tegorocznemu plebiscytowi, że nie do końca odzwierciedla rzeczywistość pomijając jako laureatów takich wykonawców jak: Tomek Szwed, Grupa Furmana, Czas na Grass, Marysia Gorajska czy Czarek Makiewicz, to jednak mogę się przynajmniej pożalić, że publiczność ich nie dowartościowała, ale przecież wszyscy wygrać nie mogą.

Tym samym uważam, że reaktywacja Dyliżansów miała sens, a będzie miała jeszcze większy, jeśli wzbudzi dyskusję, a także zmobilizuje do działania tak countrowych artystów jak i ich fanów. Za rok może będzie ciekawiej i oby pretendentów do nagród było jak najwięcej. Zaczynajmy już na to pracować.

Maciej Świątek

Wszelkie prawa zastrzeżone © Wortale.net -