Strona główna » artykuły » wydarzenia » Basia Knappik - Mrągowo 2009

 

Jak zwykle Basia jest pierwsza. Poniżej jej wrażenia na temat zakończonego w ostatni weekend pikniku w Mrągowie.

'dzidzia'

 

 

Włączyłam telewizor z dwuminutowym opóźnieniem i ku mojemu zaskoczeniu, z głośników popłynęły dźwięki nieoficjalnego "hymnu" country'owych spotkań w Mrągowie w interpretacji jego "ojca", Cezarego Makiewicza.

Pomyślałam... zaczyna się nieźle, czyżby jakieś światełko? Jednak jak szybko zajaśniało, tak równie szybko zgasło.

Scenę opanowała Maryla Rodowicz, która przez kilkadziesiąt minut uparcie (ale nie skrycie) udowadniała, że tak naprawdę to jest piosenkarką country, tylko nikt się do tej pory na tym nie poznał (Ciuś, ciuś! Ignoranciki ;) ). Nie przeczę, że ma w repertuarze praktycznie same melodyjne piosenki (co wg mnie jest ogromną zaletą właśnie utworów country), ale to jeszcze nie powód, żeby od razu pretendować do miana "country woman". I okazuje się, że wystarczy nieco skorygować aranżację, ubarwić ją dźwiękami gitary pedal steel, czy harmonijki ustnej, aby z każdego utworu zrobić country. Nawet z tak beznadziejnie głupiej i niesmacznej piosenki, jak "Szparka sekretarka", która stylowi country chwały raczej nie doda (nie mylić z Dorotą Rabczewską ;) ).

Czyli można mniemać, że w takim razie country rządzi!! Dlaczego zatem tak mało go wokół??

Z każdą piosenką... Pani R. coraz bardziej brakowało tchu (może czas pomyśleć o odpoczynku), a sugestywnie w ślad za tym, również i mnie. Publiczność też jakaś niemoc dopadła, bo sił w dłoniach brakowało (a tu jeszcze cała noc przed nimi), co by artystkę brawami zapewnić o swojej "ogromnej przychylności". W myślach prosiłam, żeby już skończyła (bo ostatni oddech zbliżał się nieubłaganie ;) ). Oczywiście mogłam po prostu wyłączyć TV, ale niejako "w poczuciu obowiązku" postanowiłam dzielnie dotrwać do końca. ;) I dzięki Bogu! Bo ominęłaby mnie nie lada gratka. Bowiem Pani R. próbowała wmówić wszem wobec, że Jej latorośl jest pierwszorzędnym materiałem na estradę (na której na pewno sobie poradzi ;) ) i ma "jak anioła głos". Ludziom utalentowanym w jakiejś dziedzinie wydaje się, że ich dzieci niejako genetycznie stają się "nosicielami" rodzicielskiego talentu. Owszem, są to osoby może bardziej predestynowane, ale nie zawsze jest to regułą. O czym właśnie się przekonaliśmy. No cóż... większe talenty rodzą się "przy ognisku, przy ognisku" lub "u cioci na imieninach" (zwłaszcza po zastosowaniu właściwego wspomagania ;) ).

Z całym szacunkiem dla dokonań Pani R., ale nie sądzę, że Jej osoba była jakimś szczególnym wabikiem, przyciągającym "wyposzczonych" przez rok bywalców country'owego Pikniku. Bo kto miał przyjechać i tak by przyjechał, "gnany" po prostu sentymentem do tej imprezy, choć w przyszłości pewnie i to nie pomoże. Pojawienie się Pani R. odebrałam raczej jako "zapchajdziurę", a nie szczególne dla nas wyróżnienie. Chyba nie o to Pani R. chodziło i to na koniec kariery. Poza tym, tak na marginesie, niektórzy nie wiedzą kiedy odejść i to z godnością. No cóż... uzależnienie od pieniędzy jest trudno uleczalnym "nałogiem".

Ale to nie koniec "atrakcji". Oto bowiem naszym oczom i uszom zaprezentowały się "zjawiskowe talenty" w podróży przez światowe przeboje country w koncercie "Gwiazdy (o Matko! aż mi pióro, a raczej klawiatura, zadrżało) dla country".

W zasadzie nie ma o czym napisać. Ze sceny wiało nudą, nijakością, beztalenciem. Brakowało radości, spontaniczności, PRAWDY, serca. Za to bardzo poważnie "gwiazdy" (znowu to drżenie) nas przekonywały, że "śpiewać każdy może".

Duch country też się gdzieś ulotnił, postanowił chyba zwiedzić Mrągowo i okolice, a może zażyć orzeźwiającej kąpieli w Czosie po tym, co "słyszał" ze sceny mrągowskiego amfiteatru.

A słychać było odkurzone po raz... 3078459... wciąż te same przeboje. Oczywiście chwała za powrót do korzeni country'owej braci (niech szczeniaki do krzeseł lassem przywiązane ;) uczą się muzyki "przodków"), ale nawet najsmaczniejsza szynka w końcu się przeje, a nieszczęsnego kota też można zagłaskać na śmierć.

A czyż nie lepiej i ciekawiej by było opowiedzieć w Krainie Wielkich Jezior o tym, co w Krainie Wiecznego Country - Nashville, zawładnęło przez ostatnie 10., 15. lat duszami i sercami tamtejszej publiczności? Przybliżyć dokonania współczesnych twórców i Ich spojrzenie na country. Zrobić ludziom surprise :) , niechaj odetchną "świeżym powietrzem", a nie produktem, który już trochę zalatuje stęchlizną.

Już nie wspomnę (w opowiadaniu, które jest prawie skończone ;) ) o dziwnym i pompatycznym show zespołu Blue Cafe, oddania hołdu niedawno zmarłemu "królowi popu", jak nazywano Michael'a Jackson'a. Nie bardzo rozumiem, co Jackson miał wspólnego z country? I nie podważam tutaj Jego roli w muzyce w ogóle, bo zawsze byłam pełna uznania dla talentu muzyczno-tanecznego tego "czarnoskórego" chłopaka.

Tymczasem nadeszła sobota, a wraz z nią transmisja koncertu "Country po polsku". Podobnie, jak w pierwszym, rolę "odźwiernego" przyjął Cezary Makiewicz i Jego "hymn". Pomyślałam sobie, że to chyba dla przypomnienia, iż "znajdujemy się" w Mrągowie na Pikniku Country, bo inne znaki na niebie i ziemi na to nie wskazywały! Ani wystrój sceny (a raczej jego brak), ani chociażby stroje biorących udział. Szczególnie Panie prezentowały styl "kto więcej ciała pokaże" i "kto zabłyśnie bardziej odjazdowym makijażem" (notabene wszystkie wyglądały podobnie, zero indywidualności).

Ciekawa byłam, co też nowego dzieje się w polskim country? Naiwnie wierzyłam, że się tego dowiem.

A tymczasem...

M. Gorajska "Chciała wyjechać na wieś" (nikt Jej nie broni, a poza tym przecież niejako na wsi była);

A. Rybiński nadal "Nie liczył godzin i lat" (zawsze lubiłam Jego miły głos i uśmiech, swoją drogą sympatyczny człowiek);

Babsztyl podążał w kolejną siną dal;

L. Kopania narzekała, że "Nie było ciebie tyle lat" i starała się bardzo przekonać wszystkich, jak "pięknie" wyciąąąga nutę (przy czym czyniła to z pełną powagą);

J. Liszowska twierdziła, że "Od rana ma dobry humor" (publiczność w tym momencie właśnie go straciła całkowicie);

Lonstar przypominał, że najlepszym "przyjacielem" kierowcy jest "Radio";

Jakaś Klaudia (prawdopodobnie laureatka "Przepustki do Mrągowa", choć licho wie... ) oznajmiła, że "Są takie dni w tygodniu" (wolę nie pytać o jakie dni w Jej przypadku chodziło);

Gang Marcela nieodmiennie opowiadał o odwiecznym dylemacie złamanych serc (z sentymentem wspominam sytuację, gdy "zarwałam" w szkole kilka godzin lekcyjnych, aby zdobyć Ich płytę, jeszcze wówczas analogową, rozpierała mnie duma z mojego "poświęcenia" i radość z nowego nabytku :) )

i na koniec świetna Grupa Furmana przypieczętowała całość "Modlitwą" (bardzo ten naród rozmodlony ostatnio, żeby jeszcze tak jego postępowanie szło w parze z przykazaniami Bożymi)...

Nieco zbita z tropu, spojrzałam w program telewizyjny, aby się upewnić, czy to jakiś jubileuszowy Piknik? Bowiem na takowych jest w zwyczaju retrospekcja tego, co działo się przez lata. Hmmm... i nijak nie mogłam dopasować liczby 28. do okrągłej rocznicy. Choć ósemka ma i to nawet dwie niezłe krągłości, ale nie o takowe tutaj chodziło. ;)

Po czymś takim, można zatem dojść do wniosku, że polskie country "przysypał pustynny piasek", na którym nic już nie rośnie. I nasuwa mi się kilka pytań... Czy naprawdę musimy wysłuchiwać wciąż tych samych piosenek? Ile razy można je "wałkować"? Czy polskie country kiedyś się przebudzi? Czy nasi artyści nie mają pomysłu na siebie? Jak ma trwać i rozwijać się muzyka country, skoro jej przedstawiciele nie mają już nic nowego "do powiedzenia"?

Jeżeli jednak jest inaczej (w co chcę wierzyć bardzo), dlaczego nie przekonają nas o tym na deskach mrągowskiego amfiteatru? Nie każdy ma możliwość przyjazdu do Mrągowa i wzięcia udziału w imprezach poza główną sceną (i zdanie wyrobi sobie jedynie na podstawie przekazu telewizyjnego, co nie wypada za dobrze).

Chciałam jeszcze dodać, że wielkim "zgrzytem" dla mnie była nieobecność Pierwszej Damy Polskiego Country, Alicji Boncol, która miała świętować swoje 15-lecie pracy artystycznej!!!!! Nazwę to "bublem organizatorów". :((

I na zakończenie pragnę zaznaczyć, że są to tylko i wyłącznie moje odczucia, tylko i wyłącznie dotyczące tego, czym raczyła nas telewizja. A wszelkie podobieństwa do miejsc i osób są zupełnie przypadkowe, i niezamierzone. ;)))

Życzę wszystkim, aby doczekali takich Pikników, gdy serca im zadrżą radością, a z tysięcy gardeł wydobędzie się okrzyk: "Viva Polskie Country!!".

A na razie z niecierpliwością czekam, aby "zanurzyć się" w dźwiękach nowej płyty Czarka Makiewicza "Dobra piosenka". :)))

To taki promyczek, który daje nadzieję, że może jeszcze nie wszystko stracone. :)))

Pozdrawiam :))

Barbara Knappik

Wszelkie prawa zastrzeżone © Wortale.net -