Alicja Boncol w DKŚALICJA BONCOL w DKŚ 22.02.2009R
Przemierzałam pociągiem trasę Łódź-Warszawa w otoczeniu "puchowego śniegu trenu", rozmyślając, co mnie czeka, jakich wrażeń będę świadkiem?
I oto z tej "bolesnej" i monotonnej bieli przeniosłam się nagle w sam środek tęczy. Tęczy emanującej urokiem Alicji Boncol, Jej ogromnych możliwości, profesjonalizmu, klasy, prawdy, Jej ciętego, ale jakże dowcipnego języka i ironicznego dystansu (w szczególności do spraw damsko-męskich), a przede wszystkim daru, który nam ofiarowuje... tęczowego głosu!
Podobno z frekwencją na tego typu spotkaniach różnie w DKŚ bywa, ale tym razem sala była wypełniona prawie do ostatniego miejsca. Nie wyobrażam sobie, że mogło być inaczej. Spotkanie z taką osobowością, to niezapomniana przyjemność, rozjaśniająca twarze w uśmiechach i wypełniająca oczy blaskiem, bowiem sama sprawczyni tego "błyszczy". Alicja Boncol należy do artystek, z którymi czujemy się dobrze, z którymi możemy normalnie porozmawiać, bo przecież m.in. także z nas czerpie siłę, motywacje, a może i inspiracje. W każdym razie tak to widzę.
Jestem pod wrażeniem tego jakże energetycznego koncertu. Było w nim wszystko: niezwykła ekspresja, radość, charyzma, feeling, "pieprz i wanilia" i potężny ładunek pozytywnej energii. Mylił się ten, kto "liczył" jedynie na country. Nie w przypadku artystki formatu, mogę pokusić się o określenie, z uwagi na Jej maestrię, światowego.
Niejeden "właściciel" standardu przez Nią wyśpiewanego, okryłby się rumieńcem i wypadł "blado" w konfrontacji z Jej poziomem wykonawczym.
Dla country'owców jest SKARBEM, ale dla Jej "zdrowia muzycznego" bardzo ważne są wędrówki w inne rejony, o czym mogliśmy się w niedzielę przekonać. Nieobcy Jej jest pop, rock and roll, subtelnie "przechadza się" po balladach, a nawet walcach.
A to wszystko przyprawione, budzącym ogromny entuzjazm zebranych, jodłowaniem. I tutaj muszę się przyznać, że łezki zakręciły mi się w oczach, gdy widziałam z jaką dumą i miłością Pani Alicja obserwowała poczynania w tej sztuce, obecnej na scenie córki Oliwii. No cóż, ma przecież najlepszą nauczycielkę na świecie.
Kolejnym atutem Alicji Boncol jest angielszczyzna, którą posługuje się równie dobrze, jak "nożem i widelcem".
Szkoda tylko, że z uwagi na ograniczenia czasowe, nie mogła w pełni "rozwinąć skrzydeł" swojego talentu. Również układ i wielkość sali uniemożliwiały wszelakie uzewnętrznianie (poza okrzykami i brawami) emocji, towarzyszących publiczności, bo przy country trudno usiedzieć spokojnie i jak mówi... stare przysłowie pszczół ... nogi same rwały się do tańca.
Minusem strony technicznej, wg mnie, było to, że nie słyszałam 3/4 z tego, co mówiła Pani Alicja. Podobno nie tylko ja tak to odebrałam.
Dlatego warto by pomyśleć o zorganizowaniu koncertu w sali ze stolikami (a nie z tradycyjną widownią z rzędami krzeseł), między którymi Pani Alicja mogłaby swobodnie spacerować i prowadzić bezpośredni dialog, ku uciesze biesiadników tej muzycznej uczty; z nastrojowym światłem (a nie z oślepiającymi reflektorami skierowanymi na scenę, co przypuszczam jest doznaniem raczej męczącym).
Alicja Boncol jak najbardziej na to zasługuje!
W ogóle dziwi mnie zjawisko, które od lat zagościło z powodzeniem na polskich scenach i w mediach. Otóż promuje się różnych pseudoartystów (szumnie nazywając ich, o zgrozo!, "gwiazdami") i miernoty muzyczne, z uporem maniaka wmawiając nam, że właśnie tego potrzebujemy i to zaspokoi nasze gusta muzyczne, zamiast pielęgnować i pomagać rozkwitać "orchideom" pokroju Pani Alicji (ale to chyba sprawa dla... Archiwum X. No cóż, Polska to dziwny kraj... ). Traci na tym bardzo polska scena, nie "mówiąc" o potencjalnym odbiorcy.
A jestem pewna, że dopóki Alicja Boncol będzie miała siłę i ochotę śpiewać (oby jak najdłużej), zawsze znajdą się uszy chcące Ją słuchać, oczy chcące Ją oglądać i dłonie chcące Ją oklaskiwać. To właśnie tacy artyści, jak Ona, przyprawiają o drżenie nasze dusze, uczą wrażliwości na dźwięki i słowa (tylko proszę, z całym szacunkiem dla Pana Łuszczyńskiego, już nie w stylu "zabieraj te łapy z mojego tyłka").
Myślę, że będę wyrazicielem wielu, jeżeli "powiem" na koniec, że "kategorycznie żądam" nowej płyty!! Jest akurat ku temu znakomita okazja 15-lecia Jej obecności w naszych sercach. I to autorskiej. Kiedyś Pani Alicja tak powiedziała mi a'propos tego zagadnienia: "Co do tekstów, to kwestię tę oddaję w ręce tych, którzy się na tym znają lub mają lepszy koncept ode mnie".
Marne wytłumaczenie w ustach osoby tak błyskotliwej i uzdolnionej, które mnie w ogóle nie przekonuje.
A "posłuchajcie", jak pięknie opowiadała o swoim spojrzeniu na muzykę: "Muzyka jest dla mnie tym, czym nektar dla bogów, który dawał moc ciału, pogodę zmysłom i nieśmiertelność duszy. Jest czymś, co nie pozwala narzekać na nadmiar normalności w tym szarym świecie, a taką odskocznię od realu każdy powinien mieć, żeby nie zgłupieć".
Zapewne dla nas taką odskocznią od realu jest spotkanie z tą miłą, ciepłą i wszechstronną artystką, potwierdzeniem czego było zaśpiewanie, niestety tylko we fragmencie, piosenki Edith Piaf. Ciśnie mi się na usta tylko jedno słowo: MAJSTERSZTYK. Narobiła ogromnego smaczku tym wykonaniem (mam nadzieję, że kiedyś będę miała przyjemność wziąć udział w całym koncercie, inspirowanym postacią tej francuskiej pieśniarki).
Bo Alicja Boncol po prostu "CZUJE BLUES'A"!!!! Zakaz kopiowania, rozpowszechniania części lub całości bez zgody redakcji COUNTRY.WORTALE.NET. Dodaj komentarz
Komentarz zostanie zatwierdzony po przeczytaniu przez administratora.
| wydarzenia |